sobota, 12 maja 2012

In the Merry Month of May


Ech, ten nastrój majowy...

Wiosna w pełni, pierwsze upały, choć przeplatane deszczami, Juwenalia... Jestem wypoczęta, pełna energii, zakochana, szczęśliwa, i gdyby nie dysząca na karku sesja... To pewnie znalazłby się jakiś inny powód do narzekania. "Bo przecież każdy ma swój kawałek cienia..." Ale to nieistotne.

Z rzeczy istotnych: wielkie dzięki dla Resonansu za cudowny wyjazd! Propozycja pojechania do Hamburga pojawiła się zupełnie nieoczekiwanie przed Wielkanocą i naprawdę, naprawdę się cieszę, że z niej skorzystałam. Paradoksalnie, był to chyba jeden z najlepszych wyjazdów chóralnych - i cudowny dowód na to, że nawet nie śpiewając z zespołem przez długi czas, można pozostać jego częścią. I wcale nie szkodzi, że Junges Orchester Hamburg bynajmniej nie składa się z wirtuozów - wykonaliśmy "Te deum" Brucknera i "Carmina Burana" na najświetniejszej scenie Hamburga i okolic, a panująca na koncercie atmosfera pozwoliła wybaczyć nawet fałszującym pierwszym skrzypcom i świszczącemu fletowi piccolo. JOH, falls ihr das lest und etwas versteht, ich liebe euch sowieso ;D. A może jednak lepiej, żeby tego nie czytali...?

Z rzeczy aktualniejszych: wielkie dzięki dla ChAUW-y za koncert, komentarze od zaprzyjaźnionej części widowni otrzymałam pozytywne. No i oczywiście za pokoncertową imprezę dedykowaną Dyrygentce. Połączoną z wyciem czego popadnie, a zwłaszcza Wiadomo Czego.
Ot, chóralnie mi się zrobiło w tej notce...

Plany na najbliższe dni? Nadchodzący tydzień pod znakiem Legnicy - ukoronowanie tegorocznego sezonu śpiewaczego. Potem będzie można już spokojnie i z ulgą (nic sobie nie wmawiam) oddać się studiowaniu, zaliczeniom, egzaminom i tym podobnym przyjemnościom.

A w międzyczasie...