niedziela, 8 stycznia 2012

Nastrój sesyjny



Niniejszym uznaję okres nastroju sesyjnego za rozpoczęty!

Cóż to takiego, ten nastrój sesyjny? W moim pojmowaniu ma on kilka wyróżników:
Po pierwsze, wszyscy (albo przynajmniej wiele osób) dookoła się uczą.

Po drugie, zaczyna się wzmożona motywacja. I to nie tylko do nauki, a i do mnóstwa innych rzeczy, które przez cały semestr jakoś były zaniedbane (patrz: niniejsza notka).

Po trzecie, sesja przestaje być jakimś potworem straszącym na horyzoncie, a staje się nieuniknionym faktem. W związku z tym panika na okoliczność "O matko, nie poradzę sobie" ustępuje nastawieniu filozoficznemu, wyrażającemu się w słowach: "Muszę sobie jakoś poradzić, a jak nie, to trudno".

Po czwarte, znakomitą większość dnia spędza się w jednej pozycji, to jest siedząc przy stoliku, z oczami wlepionymi na przemian w notatki i ekran komputera.

Po piąte, wzmożone spożycie czekolady, tudzież innych "pogryzaczy", co, zważywszy na całkiem niedawne obżarstwo świąteczne, zdecydowanie nie jest rzeczą dobrą.

Do sesji wprawdzie jeszcze dwa tygodnie, ale jak intensywne tygodnie to będą!

Krótko mówiąc, uczymy się, z optymizmem patrzymy w przyszłość i prosimy o pomoc Ducha Świętego. A teraz, coby czasu więcej nie marnować, idę wprowadzać powyższe w czyn.