... chociaż nie wiem, czy Dolni Sasi się nie obrażą za tę "saską". Oni o swoich mówią dumnie
der Niedersachse.
Jest przepięknie. Chyba nigdy jeszcze nie spędzałam tej malowniczej pory roku w tak malowniczym miejscu. Słońce świeci (znaczy może nie teraz, bo jak świeciło, to nie siedziałam przed komputerem przecież...), nogi rwą się do spaceru,
serce mi każe śpiewać*, impresjonistyczne oko się raduje, a dusza z całych sił błogosławi człowieka, który wymyślił aparat w telefonie. I oczywiście z tego aparatu korzysta. Oto parę obrazków z dzisiejszego spaceru:
|
Ławeczka dla dwojga. |
|
Złota jesień w pełnej krasie. |
|
W tym domku już chyba nikt nie mieszka... |
|
A jednak :) |
|
Dzielnica najwyraźniej willowa. |
|
Zgadnij, co to? |
|
Jak to co? Parking. |
|
A droga wiedzie w przód i w przód... |
A nazwa tej ulicy brzmi tak, że nie sposób się nie uśmiechnąć.
Tym bardziej uroczo, że nie ma i nie było czegoś ani kogoś takiego jak Eckemeker... Byli za to Erchmeker, czyli po dolnoniemiecku białoskórnicy (zadanie domowe z poszukiwań terminologicznych odrobione). Ot, językowa kreatywność lokalnych.
A następne notka będzie kulinarna. Drżyjcie.
*
W tym konkretnym wykonaniu polecam fonię, bo wizja trochę kłóci się z moją wizją ortografii polskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz